Przez kolejny tydzień nic szczególnego
w życiu młodego czarodzieja się nie wydarzyło. Przez Norę nadal
przewijała się masa ludzi chcąca złożyć kondolencje czy też po prostu
pobyć przy rodzinie.
Harry chodził z kąta w kąt nie mogąc znaleźć
sobie miejsca ponieważ nadal nie otrzymał odpowiedzi od profesora co
bardzo go martwiło, nie wiedział czy stan Mistrza Eliksirów jest tak
ciężki, że nie może się z nim skontaktować czy też po prostu nie wie co
ma mu poradzić.
Młody Potter próbował stwarzać pozory, że wszystko
jest w jak najlepszym porządku i po woli dochodzi do siebie po stracie
najbliższych przyjaciół. Była to bowiem prawdziwa maska, z całych sił
starał się powstrzymać łzy, kiedy przypomniał sobie o Remusie, Tonks,
Fredzie i innych. Tak bardzo chciał przywrócić im życie, jednak nie miał
na to żadnego wpływu bo tak musiało się stać. Musieli zginąć po to, aby
on, Harry Potter mógł zwyciężyć Czarnego Pana.
Przyjaciele w
każdy możliwy sposób próbowali podnieść go na duchu, jednak im też było
ciężko pogodzić się z tą stratą. Każdego dnia było im jednak łatwiej
pogodzić się z losem, mieli w końcu większy problem do rozwiązania -
moce ich przyjaciela.
Harry nie powiedział nikomu, że wysłał list
do profesora Severusa Snapea. Nie chciał słuchać ich rad, że nie warto
bo on i tak mu nie pomoże, ale on sądził zupełnie inaczej. Twierdził, że
to właśnie Snape może mu pomóc w tej sprawie.
Dopiero kiedy
minął tydzień, a Potter nie dostał żadnej odpowiedzi od Naczelnego
Postrachu Hogwartu postanowił powiedzieć o wiadomości do niego swoim
najbliższym.
Był ciepły, letni dzień tak więc całą czwórką
skierowali się do ogrodu, gdzie usiedli pod wiekową wierzbą. Na ich
twarze padały promienie słoneczne, które ogrzewały ich ciała.
- Muszę wam o czymś powiedzieć. - Zaczął trochę niepewnie wybraniec bojąc się ich reakcji.
- O co chodzi? - Zapytała Hermiona patrząc na przyjaciela nieco podejrzliwie.
-
Kilka dni potem jak powiedziałem wam o tym, że moje moce zniknęły
starałem się zrobić cokolwiek, aby chociaż w małym stopniu je
przywrócić. Całymi dniami ćwiczyłem swój umysł i siłę woli, jednak nic z
tego nie wyszło. Wtedy zacząłem się zastanawiać kto mógłby mi pomóc i w
końcu wymyśliłem. - tu na chwilę przerwał i zrobił głęboki oddech po
czym kontynuował dalej- Napisałem do profesora Snapea.
- Harry! -
wybuchła panna Granger robiąc duże oczy - Przecież on jest w szpitalu,
ledwo żyje, potrzebuje odpoczynku! Nie możesz go niepokoić i to jeszcze
takimi rzeczami!
- Hermiona, uspokój się! - Zbeształa ją
dziewczyna zielonookiego - Harry miał rację pisząc do niego w tej
sprawie. On, jako jeden z niewielu na pewno wie co robić, a bynajmniej
do kogo się zgłosić z tym problemem.
- Trzeba było napisać do McGonagall, ona też by wiedziała co robić. - Odburknęła w ich stronę brązowowłosa.
-
Myślałem nad tym, jednak stwierdziłem, że Snape będzie bardziej
odpowiedni, więc już na mnie nie krzyczcie, tylko posłuchajcie do końca.
Nie dostałem od niego żadnej odpowiedzi, a minął już tydzień od
wysłania listu. Myślę o tym, żeby udać się do Świętego Munga i go
odwiedzić.
- Ty jesteś nienormalny! - Tym razem wybuchł jego
przyjaciel - Skoro nie odpisuje to nie jest w dobrym stanie psychicznym
i fizycznym, a Ty chcesz go jeszcze męczyć i nachodzić?! Tobie ten
bark magii zupełnie rozum odjął. Jak będzie mógł to Ci odpisze, a Ty
siedź na miejscu i czekaj cierpliwie.
- Wy nic nie rozumiecie! To
nie wy walczyliście z Voldemortem, to nie wy straciliście moce i nie
możecie ich odzyskać! - Potter udał się do swojego pokoju, a raczej
pokoju jego i Rona. Był wściekły na przyjaciół za to, że zamiast mu
pomóc i wesprzeć to jeszcze go zbesztali za to, że chciał porady od
osoby, która według niego jest najodpowiedniejsza. - oni nic nie
rozumieją - powiedział do siebie i rzucił się na wznak na łózko.
Wpatrywał się w sufit w jednej ręce trzymając różdżkę i próbując rzucić
jakieś zaklęcie, Jadnak wszystko na nic.
Zszedł dopiero na kolację
nie zaszczycając nawet spojrzeniem Rona ani Hermiony. Usiadł obok Ginny
i w pośpiechu zjadł jajecznicę. Kiedy chciał odejść zatrzymała go pani
Weasley.
- Harry, kochaneczku poczekaj chwilkę, mam coś dla Ciebie
- podeszła do pieca i zdjęła z niego jakąś kopertę - Artur dzisiaj był w
Mungu, żeby odwiedzić Billa i Fleur. Natknął się tam, na profesora
Snapea, który kazał Ci to przekazać. - kobieta podała mu zapieczętowaną
kopertę, a jego serce momentalnie przyspieszyło, zrobiło mu się gorąco a
nogi zrobiły się jak z waty. Kiwnął tylko głową i obrzucił spojrzeniem
swoich przyjaciół po czym skierował się do sypialni, a oni zostawiając
posiłek pobiegli za nim.
Kiedy weszli do pomieszczenia Potter
siedział na łóżku obracając w dłoniach kopertę. Jego głowę przeszywało
mnóstwo myśli. Z jednej strony chciał się dowiedzieć czy jego
przypadłość da się wyleczyć, a z drugiej strony bał się najgorszego, że
już nigdy więcej nie użyje czarów.
- Harry - powiedziała Ginny
siadając obok niego i głaszcząc po plecach - otwórz tę kopertę i
przeczytaj co tam jest napisane. W końcu może minuty dzielą Cię od tego,
aby utracić moc na zawsze, nie możesz zwlekać z tym. - Zielonooki tylko
kiwnął głową i z drżącymi rękoma rozdarł kopertę. Zaczął
czytać na głos:
Drogi Harry,
Masz rację, zdziwił mnie Twój list, jednak po przeczytaniu go bardziej zdziwił mnie przypadek, który mi opisałeś. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby czarodziej stracił swoją moc, a w szczególności (trudno mi się z tym pogodzić) tak potężny czarodziej jakim jesteś Ty.
Poprzez pisanie nic nie jestem w stanie stwierdzić ani postawić żadnej diagnozy. Przyjdź do szpitala Świętego Munga jutro o 12:30. Będę na Ciebie czekał w swojej sali. Czuję się na tyle silny, aby przeprowadzić parę testów i sprawdzić czy Twój przypadek jest nieodwracalny. Jeśli jednak nic nie stwierdzę z przykrością muszę Cię poinformować, że będziesz musiał zgłosić się do szpitala, aby uzdrowiciele mogli zająć się Twoim przypadkiem.
PS. Moja sala znajduje się na trzecim piętrze, pokój 108.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Severus Snape.
Masz rację, zdziwił mnie Twój list, jednak po przeczytaniu go bardziej zdziwił mnie przypadek, który mi opisałeś. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby czarodziej stracił swoją moc, a w szczególności (trudno mi się z tym pogodzić) tak potężny czarodziej jakim jesteś Ty.
Poprzez pisanie nic nie jestem w stanie stwierdzić ani postawić żadnej diagnozy. Przyjdź do szpitala Świętego Munga jutro o 12:30. Będę na Ciebie czekał w swojej sali. Czuję się na tyle silny, aby przeprowadzić parę testów i sprawdzić czy Twój przypadek jest nieodwracalny. Jeśli jednak nic nie stwierdzę z przykrością muszę Cię poinformować, że będziesz musiał zgłosić się do szpitala, aby uzdrowiciele mogli zająć się Twoim przypadkiem.
PS. Moja sala znajduje się na trzecim piętrze, pokój 108.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Severus Snape.
Przeczytał
jeszcze raz ten list tym razem po cichu, a przyjaciele wpatrywali się w
niego jak w obrazek. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, byli w
szoku. List, który profesor napisał do Pottera był dość otwarty i
szczery jak na niego.
- Myślicie, że on mi pomoże? - Zapytał po chwili Harry.
- Jeśli nie on to pójdziesz do szpitala, a uzdrowiciele na pewno coś na to poradzą - powiedziała łagodnie Hermiona.
-
Mam nadzieję, że nie będę musiał tam iść. - Teraz był jeszcze bardziej
zdenerwowany, wiedział, że tej nocy już nie uśnie. Myśli były skierowane
tylko na spotkanie i jego efekt.
Tak jak myślał, nie
zmrużył oka przez całą noc. Gdy tylko zamknął oczy od razu przed nimi
miał nauczyciela eliksirów, który mówi mu, że już nigdy nie będzie mógł
czarować, że już nie jest czarodziejem i musi oddać swoją różdżkę.
Wstał
o 6:30 i nie wiedząc co ma ze sobą zrobić poszedł pobiegać. Miał tyle
energii, że dobiegł do pobliskiego lasu w którym usiadł na pierwszym
lepszym kamieniu i próbował wyrzucić z siebie wszystkie myśli.
Kiedy
wrócił do Nory wszyscy byli już po śniadaniu. Powiedział pani Weasley,
że musi wyjść na parę godzin, ale na kolację wróci. Poszedł do sypialni,
gdzie się przebrał i przygotował do drogi. Jako, że nie miał mocy
musiał udać się do szpitala Świętego Munga w mugolski sposób.
Ginny
pytała czy może pojechać z nim, aby go trochę wesprzeć lecz on się nie
zgodził. Chciał być sam, chciał w razie najgorszej diagnozy wszystko
sobie poukładać na spokojnie.
Gdy wybiła 11:30 Harry pożegnał się
ze wszystkimi i udał w drogę, która wcale nie była taka długa. Na
miejscu był pół godziny przed czasem tak więc skierował się do
szpitalnej kawiarni, gdzie wypił mocną kawę. Akurat o podanej godzinie
zszedł na piętro do wyznaczonego w liście pomieszczenia. Przed wejściem
jego serce waliło jak młotem, tak bardzo bał się dowiedzieć prawdy. Nie
mógł jednak tchórzyć, skoro zaczął to teraz musi doprowadzić tę sprawę
do końca.
Zapukał do drzwi sali szpitalnej, a kiedy usłyszał
proszę wszedł niepewnie do środka, gdzie zobaczył swojego profesora.
Jako jedyny leżał w tej sali, jego łózko było dość spore i stało pod
oknem tak, aby światło nie padało mu na twarz, która była bardzo
zmęczona i blada. Podkrążone oczy i siniaki w miejscach, gdzie Nagini
ugodziła go swoimi zębami powodowały, że wyglądał na jeszcze bardziej
zmęczonego życiem niż dotychczas. Gdy go zobaczył, Harry pożałował, że
do niego napisał. Dopiero widząc go zrozumiał jak bardzo majowe
wydarzenia się odbiły na nauczycielu.
- Dzień dobry panie profrsorze - powiedział wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry Harry, usiądź. najpierw porozmawiamy, a później zrobimy
kilka testów sprawdzających Twoją magiczność. - Potter skinął głową i
wykonał polecenia nauczyciela.
Witaj!
OdpowiedzUsuńWybacz mi brak polskich znakow ale pisze z telefonu ;/
Ucze sie na spr z biol i juz naprawde zaczynalam umierac przy tej genetyce a tu wiadomosc na tel mi przychodzi ze nowy mail. Kobieto! Nawet nie wiem jak cie uwielbiam. Moge to caly czas powtarzac.
Pomysl na histirie Harry'ego swietny! Zrobilas z niego zagubiona osobe co dodaje dreszczyku emocji. No i Snape... oj wiesz co lubie. Jedynie zachowanie Ginny mnie denerwuje. Nie wiem czemu.
Chyba musze zaczac sie leczyc i chodzic spac o normalej gpodzinie.
No na zakonczenie prosze o informowanie.nie na jednym.z blogow.
Pozdrawiam,
Memory
Widać, że Snape'a wojna zmieniła. Jest miły i uprzejmy. Chyba w końcu zrozumiał, że jest to syn kobiety, którą kochał całe życie. Ciekawe jak i pójdzie współpraca, czy tak jak na piąty tym roku, czy może lepiej. Myślę, że to drugie.
OdpowiedzUsuńTo ja czekam na kolejny rozdział.
Po pierwsze to chciałam powiedzieć, że zdjęcie w nagłówku jest magiczne. Te oczy <3
OdpowiedzUsuńPo drugie, nie spodziewałam się, że Snape w takim tonie odpisze na list. No i oczywiście zdziwił mnie sam fakt, że żyje.
Jedna mała uwaga: zauważyłam, że dość często używasz zwrtów "zielononoki", "brązowowłosa". Może spróbuj znaleźć też inne epitety, ale powiedziałam to tylko tak, żeby się doczepić, bo jestem zazdrosna xD
/gdybyś mogła, powiadom mnie o nowości. stop-follow-me.blogspot.com Może nawet spodoba ci się coś w moim opowiadaniu? Oczywiście nie zmuszam do czytania, chcę mieć z tobą jakiś kontakt/
Pozdrawiam! :)
Dziwnie się czuję z tym, że Snape (o zgrozo!) jest miły dla Harry'ego. Wojna zmienia ludzi. Jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie?
OdpowiedzUsuńProszę, gdybyś mogła, powiadamiaj mnie [zostan-ze--mna.blogspot.com] o nowościach ;)
Pozdrawiam,
Eileen!
Tak więc jestem. Wiem, że długo mi zajęło, nim pojawiłam się na jakimkolwiek Twoim blogu, ale czas, czas, czas. A raczej jego brak.
OdpowiedzUsuńOgólnie, ciekawy pomysł. Mało jest opowiadać o tym, co dzieje się po bitwie, nie biorąc oczywiście pod uwagę historii nowego pokolenia. Widziałam kilka opowiadań z akcją kilka lat po wojnie, ale nie zaraz po niej. Może być ciekawie.
Pomysł z utratą mocy też jest dość trafiony. Można by przypuszczać, że moc Pottera w jakiś sposób wiązała się z mocą Voldemorta i to wszystko dlatego. Ale. Jestem pewna, że jeszcze bardziej to zakręcisz ;p
Moja przedmówczyni ma rację, trochę dziwnie się czyta, kiedy Severus jest taki miły dla Pottera. Mimo wszystko jadowite gady nie zmieniają się tak łatwo ;p
Pozdrawiam.