czwartek, 13 grudnia 2012

Chapter 2

Przez kolejny tydzień nic szczególnego w życiu młodego czarodzieja się nie wydarzyło. Przez Norę nadal przewijała się masa ludzi chcąca złożyć kondolencje czy też po prostu pobyć przy rodzinie.
Harry chodził z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca ponieważ nadal nie otrzymał odpowiedzi od profesora co bardzo go martwiło, nie wiedział czy stan Mistrza Eliksirów jest tak ciężki, że nie może się z nim skontaktować czy też po prostu nie wie co ma mu poradzić.
Młody Potter próbował stwarzać pozory, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i po woli dochodzi do siebie po stracie najbliższych przyjaciół. Była to bowiem prawdziwa maska, z całych sił starał się powstrzymać łzy, kiedy przypomniał sobie o Remusie, Tonks, Fredzie i innych. Tak bardzo chciał przywrócić im życie, jednak nie miał na to żadnego wpływu bo tak musiało się stać. Musieli zginąć po to, aby on, Harry Potter mógł zwyciężyć Czarnego Pana.
Przyjaciele w każdy możliwy sposób próbowali podnieść go na duchu, jednak im też było ciężko pogodzić się z tą stratą. Każdego dnia było im jednak łatwiej pogodzić się z losem, mieli w końcu większy problem do rozwiązania - moce ich przyjaciela.
Harry nie powiedział nikomu, że wysłał list do profesora Severusa Snapea. Nie chciał słuchać ich rad, że nie warto bo on i tak mu nie pomoże, ale on sądził zupełnie inaczej. Twierdził, że to właśnie Snape może mu pomóc w tej sprawie.
Dopiero kiedy minął tydzień, a Potter nie dostał żadnej odpowiedzi od Naczelnego Postrachu Hogwartu postanowił powiedzieć o wiadomości do niego swoim najbliższym.
Był ciepły, letni dzień tak więc całą czwórką skierowali się do ogrodu, gdzie usiedli pod wiekową wierzbą. Na ich twarze padały promienie słoneczne, które ogrzewały ich ciała.
- Muszę wam o czymś powiedzieć. - Zaczął trochę niepewnie wybraniec bojąc się ich reakcji.
- O co chodzi? - Zapytała Hermiona patrząc na przyjaciela nieco podejrzliwie.
- Kilka dni potem jak powiedziałem wam o tym, że moje moce zniknęły starałem się zrobić cokolwiek, aby chociaż w małym stopniu je przywrócić. Całymi dniami ćwiczyłem swój umysł i siłę woli, jednak nic z tego nie wyszło. Wtedy zacząłem się zastanawiać kto mógłby mi pomóc i w końcu wymyśliłem. - tu na chwilę przerwał i zrobił głęboki oddech po czym kontynuował dalej- Napisałem do profesora Snapea.
- Harry! - wybuchła panna Granger robiąc duże oczy - Przecież on jest w szpitalu, ledwo żyje, potrzebuje odpoczynku! Nie możesz go niepokoić i to jeszcze takimi rzeczami!
- Hermiona, uspokój się! - Zbeształa ją dziewczyna zielonookiego - Harry miał rację pisząc do niego w tej sprawie. On, jako jeden z niewielu na pewno wie co robić, a bynajmniej do kogo się zgłosić z tym problemem.
- Trzeba było napisać do McGonagall, ona też by wiedziała co robić. - Odburknęła w ich stronę brązowowłosa.
- Myślałem nad tym, jednak stwierdziłem, że Snape będzie bardziej odpowiedni, więc już na mnie nie krzyczcie, tylko posłuchajcie do końca. Nie dostałem od niego żadnej odpowiedzi, a minął już tydzień od wysłania listu. Myślę o tym, żeby udać się do Świętego Munga i go odwiedzić.
- Ty jesteś nienormalny! - Tym razem wybuchł jego przyjaciel - Skoro nie odpisuje to nie jest w dobrym stanie psychicznym i fizycznym, a Ty chcesz go jeszcze męczyć i nachodzić?! Tobie ten bark magii zupełnie rozum odjął. Jak będzie mógł to Ci odpisze, a Ty siedź na miejscu i czekaj cierpliwie.
- Wy nic nie rozumiecie! To nie wy walczyliście z Voldemortem, to nie wy straciliście moce i nie możecie ich odzyskać! - Potter udał się do swojego pokoju, a raczej pokoju jego i Rona. Był wściekły na przyjaciół za to, że zamiast mu pomóc i wesprzeć to jeszcze go zbesztali za to, że chciał porady od osoby, która według niego jest najodpowiedniejsza. - oni nic nie rozumieją - powiedział do siebie i rzucił się na wznak na łózko. Wpatrywał się w sufit w jednej ręce trzymając różdżkę i próbując rzucić jakieś zaklęcie, Jadnak wszystko na nic.
Zszedł dopiero na kolację nie zaszczycając nawet spojrzeniem Rona ani Hermiony. Usiadł obok Ginny i w pośpiechu zjadł jajecznicę. Kiedy chciał odejść zatrzymała go pani Weasley.
- Harry, kochaneczku poczekaj chwilkę, mam coś dla Ciebie - podeszła do pieca i zdjęła z niego jakąś kopertę - Artur dzisiaj był w Mungu, żeby odwiedzić Billa i Fleur. Natknął się tam, na profesora Snapea, który kazał Ci to przekazać. - kobieta podała mu zapieczętowaną kopertę, a jego serce momentalnie przyspieszyło, zrobiło mu się gorąco a nogi zrobiły się jak z waty. Kiwnął tylko głową i obrzucił spojrzeniem swoich przyjaciół po czym skierował się do sypialni, a oni zostawiając posiłek pobiegli za nim.
Kiedy weszli do pomieszczenia Potter siedział na łóżku obracając w dłoniach kopertę. Jego głowę przeszywało mnóstwo myśli. Z jednej strony chciał się dowiedzieć czy jego przypadłość da się wyleczyć, a z drugiej strony bał się najgorszego, że już nigdy więcej nie użyje czarów.
- Harry - powiedziała Ginny siadając obok niego i głaszcząc po plecach - otwórz tę kopertę i przeczytaj co tam jest napisane. W końcu może minuty dzielą Cię od tego, aby utracić moc na zawsze, nie możesz zwlekać z tym. - Zielonooki tylko kiwnął głową i z drżącymi rękoma rozdarł kopertę. Zaczął czytać na głos:

Drogi Harry,

Masz rację, zdziwił mnie Twój list, jednak po przeczytaniu go bardziej zdziwił mnie przypadek, który mi opisałeś. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby czarodziej stracił swoją moc, a w szczególności (trudno mi się z tym pogodzić) tak potężny czarodziej jakim jesteś Ty.
Poprzez pisanie nic nie jestem w stanie stwierdzić ani postawić żadnej diagnozy. Przyjdź do szpitala Świętego Munga jutro o 12:30. Będę na Ciebie czekał w swojej sali. Czuję się na tyle silny, aby przeprowadzić parę testów i sprawdzić czy Twój przypadek jest nieodwracalny. Jeśli jednak nic nie stwierdzę z przykrością muszę Cię poinformować, że będziesz musiał zgłosić się do szpitala, aby uzdrowiciele mogli zająć się Twoim przypadkiem.

PS. Moja sala znajduje się na trzecim piętrze, pokój 108.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Severus Snape.



Przeczytał jeszcze raz ten list tym razem po cichu, a przyjaciele wpatrywali się w niego jak w obrazek. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć, byli w szoku. List, który profesor napisał do Pottera był dość otwarty i szczery jak na niego.
- Myślicie, że on mi pomoże? - Zapytał po chwili Harry.
- Jeśli nie on to pójdziesz do szpitala, a uzdrowiciele na pewno coś na to poradzą - powiedziała łagodnie Hermiona.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał tam iść. - Teraz był jeszcze bardziej zdenerwowany, wiedział, że tej nocy już nie uśnie. Myśli były skierowane tylko na spotkanie i jego efekt.

Tak jak myślał, nie zmrużył oka przez całą noc. Gdy tylko zamknął oczy od razu przed nimi miał nauczyciela eliksirów, który mówi mu, że już nigdy nie będzie mógł czarować, że już nie jest czarodziejem i musi oddać swoją różdżkę.
Wstał o 6:30 i nie wiedząc co ma ze sobą zrobić poszedł pobiegać. Miał tyle energii, że dobiegł do pobliskiego lasu w którym usiadł na pierwszym lepszym kamieniu i próbował wyrzucić z siebie wszystkie myśli.
Kiedy wrócił do Nory wszyscy byli już po śniadaniu. Powiedział pani Weasley, że musi wyjść na parę godzin, ale na kolację wróci. Poszedł do sypialni, gdzie się przebrał i przygotował do drogi. Jako, że nie miał mocy musiał udać się do szpitala Świętego Munga w mugolski sposób.
Ginny pytała czy może pojechać z nim, aby go trochę wesprzeć lecz on się nie zgodził. Chciał być sam, chciał w razie najgorszej diagnozy wszystko sobie poukładać na spokojnie.
Gdy wybiła 11:30 Harry pożegnał się ze wszystkimi i udał w drogę, która wcale nie była taka długa. Na miejscu był pół godziny przed czasem tak więc skierował się do szpitalnej kawiarni, gdzie wypił mocną kawę. Akurat o podanej godzinie zszedł na piętro do wyznaczonego w liście pomieszczenia. Przed wejściem jego serce waliło jak młotem, tak bardzo bał się dowiedzieć prawdy. Nie mógł jednak tchórzyć, skoro zaczął to teraz musi doprowadzić tę sprawę do końca.
Zapukał do drzwi sali szpitalnej, a kiedy usłyszał proszę wszedł niepewnie do środka, gdzie zobaczył swojego profesora. Jako jedyny leżał w tej sali, jego łózko było dość spore i stało pod oknem tak, aby światło nie padało mu na twarz, która była bardzo zmęczona i blada. Podkrążone oczy i siniaki w miejscach, gdzie Nagini ugodziła go swoimi zębami powodowały, że wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego życiem niż dotychczas. Gdy go zobaczył, Harry pożałował, że do niego napisał. Dopiero widząc go zrozumiał jak bardzo majowe wydarzenia się odbiły na nauczycielu.
- Dzień dobry panie profrsorze - powiedział wchodząc w głąb pomieszczenia.
- Dzień dobry Harry, usiądź. najpierw porozmawiamy, a później zrobimy kilka testów sprawdzających Twoją magiczność. - Potter skinął głową i wykonał polecenia nauczyciela.

5 komentarzy:

  1. Witaj!
    Wybacz mi brak polskich znakow ale pisze z telefonu ;/
    Ucze sie na spr z biol i juz naprawde zaczynalam umierac przy tej genetyce a tu wiadomosc na tel mi przychodzi ze nowy mail. Kobieto! Nawet nie wiem jak cie uwielbiam. Moge to caly czas powtarzac.
    Pomysl na histirie Harry'ego swietny! Zrobilas z niego zagubiona osobe co dodaje dreszczyku emocji. No i Snape... oj wiesz co lubie. Jedynie zachowanie Ginny mnie denerwuje. Nie wiem czemu.
    Chyba musze zaczac sie leczyc i chodzic spac o normalej gpodzinie.
    No na zakonczenie prosze o informowanie.nie na jednym.z blogow.
    Pozdrawiam,
    Memory

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że Snape'a wojna zmieniła. Jest miły i uprzejmy. Chyba w końcu zrozumiał, że jest to syn kobiety, którą kochał całe życie. Ciekawe jak i pójdzie współpraca, czy tak jak na piąty tym roku, czy może lepiej. Myślę, że to drugie.
    To ja czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze to chciałam powiedzieć, że zdjęcie w nagłówku jest magiczne. Te oczy <3
    Po drugie, nie spodziewałam się, że Snape w takim tonie odpisze na list. No i oczywiście zdziwił mnie sam fakt, że żyje.
    Jedna mała uwaga: zauważyłam, że dość często używasz zwrtów "zielononoki", "brązowowłosa". Może spróbuj znaleźć też inne epitety, ale powiedziałam to tylko tak, żeby się doczepić, bo jestem zazdrosna xD
    /gdybyś mogła, powiadom mnie o nowości. stop-follow-me.blogspot.com Może nawet spodoba ci się coś w moim opowiadaniu? Oczywiście nie zmuszam do czytania, chcę mieć z tobą jakiś kontakt/
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwnie się czuję z tym, że Snape (o zgrozo!) jest miły dla Harry'ego. Wojna zmienia ludzi. Jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie?
    Proszę, gdybyś mogła, powiadamiaj mnie [zostan-ze--mna.blogspot.com] o nowościach ;)

    Pozdrawiam,
    Eileen!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak więc jestem. Wiem, że długo mi zajęło, nim pojawiłam się na jakimkolwiek Twoim blogu, ale czas, czas, czas. A raczej jego brak.

    Ogólnie, ciekawy pomysł. Mało jest opowiadać o tym, co dzieje się po bitwie, nie biorąc oczywiście pod uwagę historii nowego pokolenia. Widziałam kilka opowiadań z akcją kilka lat po wojnie, ale nie zaraz po niej. Może być ciekawie.

    Pomysł z utratą mocy też jest dość trafiony. Można by przypuszczać, że moc Pottera w jakiś sposób wiązała się z mocą Voldemorta i to wszystko dlatego. Ale. Jestem pewna, że jeszcze bardziej to zakręcisz ;p

    Moja przedmówczyni ma rację, trochę dziwnie się czyta, kiedy Severus jest taki miły dla Pottera. Mimo wszystko jadowite gady nie zmieniają się tak łatwo ;p

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń