Cześć!
Na początku chciałam podziękować Felippe za całą pomoc przy blogu, bez Ciebie by mnie tu nie było. Dziękuję!
Chciałabym jeszcze powiedzieć, że szablon nie jest dopasowany do opowiadania, ale myślę, że z czasem się to zmieni.
To
jest mój drugi blog na blogspocie, pierwszy na pewno dobrze znacie i
muszę wam powiedzieć, że nie przerywam jego pisania. Będę pisała dwa.
O Lilce i o Harry'm.
No to chyba tyle z takich spraw organizacyjnych i teoretycznych.
Zapraszam na pierwszy rozdział.
~~*~~
Od
pamiętnej Bitwy o Hogwart minęło kilka dni. Cały magiczny świat był
nadal pochłonięty zabawą na cześć Harry'ego Potter'a, który dał im
wolność. Wolność od Lorda Voldemorta i jego wiernych sług.
Sam
wybraniec i jego najlepsi przyjaciele siedzieli właśnie w Norze, domu
jego najlepszego przyjaciela, a zarazem chłopaka jego najlepszej
przyjaciółki - Hermiony Granger. Od kilku dni spędzali czas na
przesiadywaniu na dworze i milczeniu. Było im ciężko, chociaż mieli
siebie, wolność, to stracili coś, czego nie da się przywrócić. Stracili
bliskich. Próbowali sobie to jakoś tłumaczyć, jednak nic nie było
wstanie ukoić ich bólu w końcu Ci, którzy zginęli byli ich przyjaciółmi;
Fred, Tonks, Lupin, a także wiele innych, którzy tę wojnę przepłacili
życiem.
Dom państwa Weasley, przeważnie radosny i
głośny teraz był nadzwyczaj cichy, a radość po zwycięstwie mieszała się z
nastrojem żałobnym. Kilka dni wcześniej odbył się zbiorowy pogrzeb
ofiar, od tego czasu wszyscy chodzili jeszcze bardziej przygnębieni.
Właśnie
w tym momencie Hermiona, Ron, Harry i jego dziewczyna, Ginny siedzieli
pod starą wierzbą za domem rudzielca. Siedzieli w ciszy, żadne z nich
nie miało ochoty na zwierzanie się ze swoich myśli, w końcu wszyscy
czuli to samo, żal i pustkę.
Harry wyciągnął z kieszeni
jeansów swoją różdżkę, jedną ręką przytulał do siebie rudowłosą, a
drugą próbował rzucić najprostsze zaklęcie, jednak nic z tego mu nie
wychodziło. Parę dni temu zauważył, że coś się z nim dzieje niedobrego.
Nie mógł rzucić nawet najprostszego zaklęcia, jego moce jakby wygasły z
chwilą, kiedy uśmiercił Czarnego Pana. Jak na razie nikomu o tym nie
mówił, wmawiał sobie, że to chwilowe, że to przez wysiłek który włożył w
poszukiwanie horkruksów i pokonanie Voldemorta. Każdego dnia, w każdej
wolnej chwili starał się coś wyczarować, cokolwiek, najmniejszego,
jednak z jego różdżki nie chciał się wydostać ani jeden czar. Po chwili
milczenia zielonooki się odezwał.
- Słuchajcie, coś
się ze mną dzieje niedobrego. Od kilku dni, a właściwie od walki nie
mogę czarować. Moje moce jakby się wyczerpały, albo odeszły wraz z
odejściem Voldemorta.
- Harry - zaczęła brązowowłosa -
nie myśl tak o tym, myślę, że to przez zmęczenie i wyczerpanie
organizmu, Ron mówił, że mało sypiasz, jesteś po prostu przemęczony, w
końcu ten rok nie był dla Ciebie łatwy.
- Nie,
Hermiona, też tak myślałem ale tak nie jest, to coś siedzi głębiej, nie
wiem jak to opisać, ale czuję, że już nie jestem czarodziejem - te słowa
z trudem przeszły mu przez gardło.
- Przecież musi być
jakieś wytłumaczenie tego, to jest niemożliwe, żebyś stracił moc. Nigdy
się nie zdarzyło, żeby czarodziej przestał być czarodziejem, jedynie co
może się zmienić to patronus. - Zaczęła tłumaczyć Ginny.
- Trzeba zwrócić się do kogoś z tym problemem, do kogoś mądrzejszego. - przejął pałeczkę Ron.
- Nie przesadzajcie - machnął ręką sam zainteresowany - przejdzie mi, a jak nie to wtedy będę się martwił.
- Nie możesz tego bagatelizować! - wrzasnęła Hermiona podnosząc się z trawy.
-
A właśnie, że mogę, to moje życie! - Potter również wstał i po tych
słowach skierował się do domu. Ginny obrzuciła przyjaciółkę gniewnym
spojrzeniem i pobiegła za swoim chłopakiem. Chwilę później drzwi do jego
i Rona sypialni trzasnęły z hukiem, a młody czarodziej rzucił się na
łóżko chowając twarz w poduszce.
Dziewczyna przez długi
czas stała pod drzwiami, prosząc aby chłopak wpuścił ją do środka,
jednak ten za każdym razem odpowiadał tym samym " chcę być sam ".
Po około godzinie dała mu spokój, wiedząc, że potrzebuje odpoczynku.
Jednak Harry Potter nie odpoczywał, próbował rzucić jakikolwiek czar.
Nadal mu to nie wychodziło, mimo, że skupiał nad tym całą swoją siłę
woli. Jeszcze nigdy nie był tak skupiony, zawzięty.
Kolejne
dni Wybrańca wyglądały tak samo. Rano wstawał, jadł śniadanie po czym
zamykał się sam albo z Ginny w pokoju, gdzie starał się przywrócić swoją
magię, później schodził na obiad i ponownie wracał do ćwiczeń,
następnie kolacja, odpoczynek od całego dnia wytężania umysłu i sen, a
później kolejny, ciężki dzień.
Po kilku wyczerpujących
dniach Harry postanowił napisać do jedynej osoby, która jest w stanie
pomóc mu w jakiś sposób. Mimo, że nigdy nie darzył go sympatią, ba można
by powiedzieć, że od pierwszego spotkania pała do niego nienawiścią
teraz jest jedyną znaną mu osobą, która może być tak kompetentna w tej
dziedzinie, żeby mu udzielić jakiejś wskazówki. Severus Snape. Człowiek,
który cudem uszedł z życiem, dzięki szybkiej interwencji Minervy
McGonagall udało się go odratować, w ostatniej chwili. Mimo tego co
Harry zobaczył w myślodsiewni miał co do niego bardzo mieszane uczucia.
W
końcu zebrał w sobie całą odwagę i wyjął ze swojego szkolnego kufra
pergamin, pióro oraz kałamarz. Położył sobie podkładkę na kolana i zaczął pisać, nad każdym słowem zastanawiał się bardzo dokładnie.
Dopiero po dwóch godzinach list był napisany. Nie był długi, ale zawierał najważniejsze informacje.
Profesorze Snape,
Zapewne
dziwi pana mój list, mnie osobiście też dziwi fakt, że to robię jednak
profesor jest jedyną znaną mi osobą, która może mi pomóc.
Od
bitwy o Hogwart i pokonania Voldemorta dzieje się ze mną coś złego. Z
początku myślałem, że to przez przemęczenie przez ostatni rok. Myślałem,
że wszystko wróci do normy, jednak nie wróciło i z dnia na dzień martwi
mnie to co raz bardziej. Moje magiczne moce zniknęły. Nie jestem w
stanie rzucić nawet najprostszego zaklęcia, nie mówiąc już o
wyczarowaniu patronusa. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie wiem co mam
robić, zaczynam się martwić, że to przez śmierć Voldemorta.
Mam nadzieję, że profesor będzie w stanie pomóc mi w jakikolwiek sposób.
Przepraszam, że niepokoję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Harry Potter.
Jeszcze kilka razy przeczytał list zastanawiając się czy na
pewno jest potrzeba martwić starego Nietoperza, który nadal przebywa w
szpitalu Świętego Munga i dochodzi do siebie po majowych wydarzeniach.
W
końcu zebrał się na ostateczną odwagę i przyczepił list do nóżki
Świstoświnki. - wiesz, gdzie masz go szukać - powiedział do sowy, która
zahuczała porozumiewawczo i wyleciała przez otwarte okno, a Harry opadł
na łóżko. Nadal nie wiedział czy dobrze zrobił wysyłając list do
nauczyciela eliksirów, ale już nie było odwrotu, teraz pozostało mu
tylko czekać na jego odpowiedź. Może wtedy dowie się co się z nim
dzieje.
Rozdział nie jest długi, ale nie chciałam w pierwszym odcinku wszystkiego wyjawiać.
Jak potoczą się losy młodego czarodzieja?
O tym dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
~~*~~
Rozdział nie jest długi, ale nie chciałam w pierwszym odcinku wszystkiego wyjawiać.
Jak potoczą się losy młodego czarodzieja?
O tym dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Zaintrygował mnie brak jego magicznych mocy. Ciekawa jestem co się z nim dzieję, i czy Snape mu pomoże. Czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńgirl-sex-drugs.blogspot.com
Polecam się na przyszłość ;d.
OdpowiedzUsuńPokonał Voldemorta, a jego magiczne moce odeszły wraz ze śmiercią czarnoksiężnika. Tylko żeby nie na zawsze, bo przecież chciał zostać aurorem. Mam nadzieję, że Snape mu pomoże :).
Czekam na kolejny rozdział.
Pierwszy raz spotykam się z motywem, że Harry traci moc po śmierci Voldemorta. Ciekawi mnie w takim razie, czy Potter będzie mógł czarować w przyszłości :)
OdpowiedzUsuń50 year-old Project Manager Arri Ertelt, hailing from Beamsville enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Air sports. Took a trip to City of Potosí and drives a Land Cruiser. kliknij, aby dowiedziec sie wiecej
OdpowiedzUsuń